Witamy na blogu Towarzystwa Naukowego Australii, Nowej Zelandii i Oceanii, działającego w Krakowie od 2008 r. Tutaj dowiecie się o najnowszych inicjatywach dotyczących południowego Pacyfiku, jakie mają miejsce w Polsce i na świecie, tutaj także znajdują się informacje o bieżących wydarzeniach na Antypodach. Zachęcamy do nadsyłania informacji, które Waszym zdaniem powinny się tutaj znaleźć!

poniedziałek, 17 października 2011

Pierwsza nowozelandzka restauracja w Polsce!!!


Piątego września 2011 r. w Krakowie zainaugurowała działalność pierwsza nowozelandzka restauracja w Polsce - MoaBurger. Najprawdziwsze nowozelandzkie hamburgery są bliżej niż kiedykolwiek. Już nie trzeba pokonywać aż 22 tysięcy kilometrów, aby ich zasmakować. Jednak w tych z nas, którzy już przebyli tą odległość, burgery z Mikołajskiej 3 wywołają najpiękniejsze wspomnienia z Kraju Długiej Białej Chmury. A ci, którzy jeszcze w Nowej Zelandii nie byli, gorąco zapragną tam się udać.  

Na początek wyjaśnijmy zasadniczą kwestię -  pojęcie nowozelandzkiego hamburgera. Otóż poza nazwą nie ma on nic wspólnego ze znanym przez nas, Polaków, hamburgerem serwowanym w sieciowych tak zwanych restauracjach. Nowozelandzki hamburger to prawdziwa, czyli nienapompowana spulchniaczami, grillowana drożdżowa bułka, świeża stuprocentowa wołowina, z której nasz kotlet jest formowany tuż po złożeniu zamówienia, wreszcie chrupkie warzywa i obłędne sosy, jakich nie podaje się nigdzie na świecie. Cała kompozycja urasta do rozmiarów przekraczających rozstaw szczęki niejednego gościa. Jeden taki hamburger to pełny, zbilansowany i urozmaicony posiłek, stąd cena porównywalna do zestawu obiadowego (17-23 zł) naprawdę nie powinna dziwić. Podobne burgery w Londynie kosztują dwa razy tyle!

Ale do sedna, czyli do stołu i karty menu. Zaczyna się od klasycznego wołowego burgera – ale wiecie już, że to coś wyjątkowego, soczystego i sycącego. Do cheeseburgera sami wybieracie jeden z czterech proponowanych rodzajów sera. Potem stopień komplikacji i kulinarnego wyszukania rośnie z każdą następną pozycją. Specjalność zakładu, eponimiczny moaburger, to klasyczne nowozelandzkie zestawienie smaków: obok soczystego grillowanego kotleta, jest tu i kultowy czerwony buraczek, i dodająca charakteru odrobina majonezu, i oczywiście... owoc, którego nie zdradzam, żebyście sami się przekonali. Ten sam burger występuje w wersji gigantycznej – w karcie menu zwany jest mamucim burgerem.  Naprawdę można nim nakarmić dwie normalne lub 1 nienormalną osobę, używając określenia Louis de Funnesa z komedii Sławna restauracja. Ciekawe, jak smakowałby prawdziwy hamburger z moa, gigantycznych 3-metrowych ptaków nielotów, które wyginęły w Nowej Zelandii około XV wieku naszej ery...
Obok wołowych burgerów, są też wykwintne propozycje z innych rodzajów mięs. Z pewnością poleciłabym zestawienie kurczaka z boczkiem i niezwykle popularnym w Nowej Zelandii awokado. Orientalnie doprawiona jagnięcina jest wspaniale równoważona przez miętowy sos i cebulowy placek. A cieplutka buła ze smażonym kozim serem i warzywami sprawia, że na dłuższą chwilę mogłabym zostać wegetarianką. To ciekawe uczucie, kiedy jeszcze nie do końca odgryźliście kęs bułki, a ciepły sos już wlewa się do przełyku! W menu znajdują się też dwa proste mini burgery dla dzieci: z kurczakiem lub wołowiną.

Pamiętajmy, żeby zwrócić uwagę na sosy, do których Nowozelandczycy - w tym przypadku szef kuchni Nick Eltringham - mają niekłamany talent. Soczysty kotlet wołowy z grilla w połączeniu z wcale nieklasycznym sosem pomidorowym to zupełnie inna jakość. Sosów można też zasmakować z chrupiącymi frytkami lub pikantnymi ziemniaczanymi łódeczkami. I jak nigdy, przenigdy nie zamawiam w Polsce shake’ów, temu w MoaBurgerze trzeba oddać sprawiedliwość. Wierzcie lub nie, ale myślami można się przenieść na tahitańską plantację wanilii... W przyszłości będzie można skosztować także nowozelandzkich ikon browarniczych: Mac’s Gold, Speight’s czy Tui. 

Wizyta w Krakowie to okazja do bardzo sentymentalnej podróży dla tych, którzy zakosztowali Nowej Zelandii naprawdę. W pozornie niepozornym, ale bardzo nowozelandzkim MoaBurgerze, znajdziemy wiele z kulinarnej filozofii Kiwusów: świeże i idealnie dojrzałe produkty, grillowane mięsa odzwierciedlające zamiłowanie Nowozelandczyków do spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu, typowe dla gustów z Antypodów kompozycje smakowe. Skromnie urządzone wnętrze wypełniają drogie każdemu Kiwusowi symbole: jest tu i srebrny liść paproci, i znak ostrzegający przed przekraczającymi jezdnię ptakami kiwi. Można poczytać nowozelandzkie magazyny kulinarne i książki poświęcone kiwiana – ikonom nowozelandzkiej kultury oraz pograć w piłkarzyki.  Z głośników dobiega głos Bic Rungi i ścieżka dźwiękowa z filmu Boy, którego reżyserem jest Taika Waititi. W kuchni, pomiędzy transmisjami kolejnych meczów mistrzostw świata w rugby, które w tym roku odbywają się w Auckland, uwija się rodowity Nowozelandczyk, Nick Eltringham. Czy jest w Polsce drugie takie miejsce? 

Możecie się krygować: wcale nie przyszliśmy tutaj z powodu tych słynnych, wyśmienitych nowozelandzkich hamburgerów! A my, którzy byliśmy na drugiej półkuli globu i wiemy o co chodzi, uśmiechniemy się tylko i skwitujemy: Yeah, right!
 





środa, 24 sierpnia 2011

Konferencja Naukowa ANZORA 2011 - Polinezja Francuska


Towarzystwo Naukowe Australii, Nowej Zelandii i Oceanii ma zaszczyt zaprosić na IV Międzynarodową Konferencję Naukową pod hasłem "Polinezja Francuska - jak bardzo francuska?"

16 grudnia 2011, 
Biblioteka Jagiellońska, ul. Oleandry 3, Kraków
 
Od czasów wypraw kapitana Wallisa, Bougainville’a i Jamesa Cooka słowa Tahiti i Polinezja Francuska stały się synonimem tropikalnego raju, pełnego pięknych, szczęśliwych krajowców i bujnej roślinności. W zbiorowej wyobraźni funkcjonują obrazy tahitańskich kobiet pędzla Paula Gauguina i fotografie przedstawiające zielono-białe atole rozrzucone na oceanie. Pierwsi Polinezyjczycy pojawili się na tych wyspach w I tysiącleciu naszej ery, zaś francuska zwierzchność polityczna nad tymi obszarami rozpoczęła się w latach 40. XIX wieku. Od tego czasu życie na Tahiti, Bora Bora czy na Raiatei znacznie się zmieniło. Podczas naszej corocznej konferencji chcielibyśmy zastanowić się nad historią polinezyjsko-francuskiej współpracy w dziedzinach polityki, gospodarki i obronności, nad zmianami, jakimi ulega populacja (migracje, edukacja, zdrowotność, kultura) oraz środowisko naturalne. Interesujące są między innymi kwestie tożsamości Polinezyjczyków oraz szerokie zmiany kulturowe wynikające z tak zwanej nowoczesności. Problematykę dotyczącą wzajemnych wpływów kulturowych i politycznych ujęliśmy w pytaniu o francuski charakter Polinezji, jakkolwiek oczekujemy także referatów dotyczących innych tradycji obecnych w tym regionie. 

Konferencja ma charakter interdyscyplinarny, stąd przedstawiciele wszystkich dziedzin nauki są mile widziani. Wstępnie przewidujemy następujące panele: 

1 Historyczny, polityczny i gospodarczy obraz Polinezji Francuskiej.
2. Polinezja Francuska w kulturze – kultura Polinezji Francuskiej.

Obrady będą prowadzone w języku polskim i angielskim.

środa, 11 maja 2011

Wyzwania interkulturalizmu - wykład profesor Deborah Willis


9 maja 2011 r. w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim gościła pani profesor Deborah Willis, dziekan Wydziału Studiów Humanistycznych i Nauk Społecznych Victoria University w Wellington w Nowej Zelandii. W Instytucie Konfucjusza wygłosiła wykład na temat interkulturalizmu.

W kwestii terminologii, termin wielokulturowość został w Nowej Zelandii adaptowany ze Stanów Zjednoczonych jako przeciwstawienie dla dwukulturowości kultury europejskich osadników i Maorysów, po raz pierwszy włączał w swój zakres Nowozelandczyków o innych korzeniach etnicznych. Z kolei międzykulturowość (interkulturalizm) dotyczy komunikacji w świecie globalnym, np. w aspekcie rozwijających się stosunków ze światem azjatyckim.  

W globalnym świecie istotne stają się rozważania na temat międzykulturowej komunikacji i tradycji wielokulturowości. Nowa Zelandia również staje w obliczu wielokulturowości. Przybywa coraz więcej ludności pochodzenia azjatyckiego, nie ustaje migracja ludów z Pacyfiku, które są coraz lepiej widoczne w muzyce, sporcie i kulturze. Jest to wyzwanie nie tylko dla kraju, ale także dla ludności maoryskiej, przywyczajonej do układu dwóch dominujących kultur, ludności białej, Pakeha, i rdzennej, maoryskiej, i pozytywnej dyskryminacji w najnowszych dziejach.  Od lat na styku tych kultur występowały napięcia, czasami w postaci konfliktów zbrojnych. Dzisiaj wyzwaniem, nie tylko dla tego kraju, jest międzynarodowa siła robocza. Rola uniwerystetu polega dziś między innymi na rozwoju odpowiedniego podejścia do tych nowych zjawisk. 

Jest to tym trudniejsze, że ludzie mają dziś liczne tożsamości. Sami Nowozelandczycy, ogarnięci obsesją tego, że są maleńkim narodem na krańcu świata, nadal budują swoją tożsamość i zadają sobie pytanie, kim jest Nowozelandczyk. W pierwszym spisie powszechnym (2006), kiedy Nowozelandczycy pierwszy raz mogli wybrać jako narodowość opcję “Nowozeladczyk”, wyboru tego dokonało zaledwie 11 %, zazwyczaj byli to biali mężczyźni z klasy średniej. A przecież 78 % mieszkańców Nowej Zelandii jest pochodzenia europejskiego.  

Z kolei ludność Maoryska, posiadająca już w czasach przybycia białych do Nowej Zelandii silne poczucie własnej tożsamości i rozwiniętą kulturę, od lat 80. przeżywa niebywałe odrodzenie kulturowe  oraz zyskuje coraz większe znaczenie polityczne i ekonomiczne. Wśród Maorysów wiodące problemy to niskie dochody, słabe wykształcenie i zły stan zdrowia, jednak ich pozycja w porównaniu z ludnością rdzenną innych państw kolonialnych jest wyjątkowa, dzięki zawartemu z rządem traktatowi w Waitangi (1840) i jego konsekwencjami, do których należą nie tylko wielowieletnie spory o ziemię, ale także tradycja politycznego dialogu. Przykładem wzajemnych relacji jest język maoryski, od lat 80. drugi oficjalny język kraju, którego przynajmniej podstawowe słowa i wybrane idee zna większość Nowozeladnczyków niemaoryskiego pochodzenia. Łącznik stanowi też kinematografia i  badania  naukowe. W dziedzinach tych Maorysi wypracowują własne środki wyrazu i własną metodologię. Intrygujący jest na przykład przebieg wspólnych dyskusji, które u Maorysów rozpoczynają się oficjalnym powitaniem, modlitwą, kończą również oficjalnie, poza tą ceremonialnością istnieje łatwość odkładania tematów i powracania do nich, zadziwia znajomość stosunków rodzinnych uczestników spotkania, szczera pokora i nie szukanie pierwszego miejsca na spotkaniu. Jednak, pomimo silnego poczucia własnej tożsamości maoryskiej, trudno jest mówić o maoryskim poczuciu nowozeladzkości. Maorysi są u siebie, na swojej ziemi plemiennej, i walczą o własną pozycję, więc światy Pakeha i Maori nadal pozostają odrębne.

Pani dziekan poinformowała również o zaletach studiowania w 380-tysięcznej stolicy kraju, Wellington. Victoria University jest uniwersytetem silnie związanym z potrzebami rządu, stąd ma pośredni udział w kreowaniu jego polityki poprzez dostarczanie analiz i raportów. Dominującą dziedzinę studiów stanowi humanistyka. Silnie rozwijają się studia lingwistyczne, jest to ośrodek,w którym literaturę nowozelandzką tłumaczy się na liczne języki obce. Równocześnie jest to żywe i dynamicznie rozwijające się centrum wymiany idei. Rocznie do Wellington przybywają na studia ludzie z ponad 120 krajów świata!

Wydział Stosunków Międzynarodowych i Politycznych w 2010 r. podpisał w Victoria Univeristy porozumienie o współpracy, co daje nadzieję na wspólne projekty badawcze i wymianę studentów i pracowników dydaktycznych.

Tego samego dnia pani profesor wraz z mężem, Chargé d’Affairs Nowej Zelandii w Polsce, panem Paulem Willisem, spotkała się z przedstawicielami Towarzystwa Naukowego A.NZ. O.

wtorek, 8 marca 2011

Tajemnice Rapa Nui

Fot. Paolo Pedaletti.
Justyna Wyżycka

Pragniesz uciec od nadmiaru obowiązków i cywilizacji? Myślisz, że chatka w górach to dobry pomysł? A gdyby tak trochę dalej? A jeśli najbliższa wioska jest oddalona o kilka tysięcy kilometrów i nawet na wizytę do lekarza trzeba lecieć kilka godzin samolotem? Do dziś nie znamy powodów, które sprawiły, że ludzie przed wiekami znaleźli się na Rapa Nui, najbardziej odległej od innych lądów wyspie na Ziemi.

Zapewne przyczyny wyprawy człowieka na tą wyspę były ważniejsze, niż dzisiaj możemy to sobie wyobrazić. Ludzie musieli zmierzyć się z oceanem, by walczyć o przeżycie. Może tam, gdzie mieszkali, panował głód, a może ich wyspa była pochłaniana przez ocean lub została podbita przez wrogie plemiona? Odpowiedź na te pytania nie jest jeszcze znana, ale z całą pewnością po trudach podróży przybysze trafili na prawdziwie rajską wyspę: obfitującą w wodę pitną, ze sprzyjającym klimatem, bujną roślinnością, palmami kokosowymi, owocami, bogactwem ptaków i idealnie czystym, błękitnym oceanem i plażami. 

W takich warunkach mogła rozwijać się wspaniała kultura i religia. W skałach rzeźbiono Moai, które zapewniały życie wieczne ważnym przodkom i sprawiały, że ich moc, dusza, wciąż pozostawały na wyspie. Potężne posągi były transportowane bez użycia koła na odległość kilku kilometrów. Do tego celu potrzebne było ścinanie kolejnych drzew. Dziś posągi na Wyspie Wielkanocnej, jak nazwali Rapa Nui europejscy żeglarze, przypominają przybywającym tam turystom o czasach świetności tej wyspy. Są również świadectwem wielkiej religijności oraz manii przypodobania się bogom i pokazania swej przewagi nad innymi grupami zamieszkującymi wyspę. Gdy takie działania dokonywane były na małą skalę, nie stanowiło to zagrożenia dla mieszkańców, lecz gdy w szczytowym okresie liczebność wyspy wynosiła dwadzieścia tysięcy osób, w połączeniu z masowym wycinaniem drzew i ograniczonymi zasobami żywieniowymi, przyczyniło się to do katastrofy. 

Dziś woda pitna na wyspę transportowana jest samolotami z Chile. Istniejące kiedyś rzeki wyschły, gdy wycięto drzewa osłaniające je przed promieniami słonecznymi. Gdy zapasy wody i pożywienia zostały znacznie ograniczone, ludzie, kiedyś współpracujący ze sobą i tworzący wspaniałą kulturę, stanęli przeciw sobie. Ciągłe wojny pomiędzy grupami, niszczenie świętych posągów, próby przetrwania w trudnych warunkach, kanibalizm, mieszkanie w jaskiniach diametralnie odmieniły tą niegdyś rajską wyspę. Gdy sytuacja zaczęła się stabilizować i ludzie znów próbowali razem żyć na tym pustkowiu, pojawili się kolonizatorzy. 

W starciu z bronią palną mieszkańcy Rapa Nui nie mieli żadnych szans, mimo to bardziej dotkliwe okazały się przywiezione przez Europejczyków choroby. Syfilis czy ospa wietrzna dziesiątkowały mieszkańców, którzy do dzisiaj mają słabszą odporność na wiele powszechnie nam znanych chorób. Gdy kolonie w Ameryce zaczęły się rozwijać i potrzebowały żywego towaru – niewolników, zanim rozpoczęło się zniewolenie Czarnego Lądu, porywano w niewolę między innymi mieszkańców Rapa Nui, których w wyniku tych działań została tylko ponad setka. Na szczęście, później populacja zaczęła stopniowo się odbudowywać, zachowała swój język, a obecnie wśród rdzennych mieszkańców wyspy silne są tendencje tożsamościowe. Jednak pewne elementy historii zginęły wraz z odejściem ludzi, którzy je pamiętali. Miejmy nadzieję, że badania prowadzone na wyspie pozwolą na poznanie tajemnic tego magicznego miejsca. 

W ostatni czwartek lutego odbyło się inauguracyjne spotkanie Klubu Podróżników Trzy Żywioły im. E. Shackletona w Krakowie przy ulicy Józefa 17, pub Kolanko nr 6, na którym wyświetlany był film Podziemny świat Rapa Nui. O wyspie opowiadali prowadzący na niej badania naukowcy, między innymi profesor Zdzisław Jan Ryn. Następne spotkanie zaplanowane jest na ostatni czwartek marca i będzie dotyczyło tematyki Hawajów lub Japonii. Już dziś serdecznie zapraszam!

Polecamy galerię zdjęć z Wyspy Wielkanocnej oraz z Nowej Zelandii autorstwa Paolo Pedalettiego.

Antypody i kolonializm

Właśnie ukazał się trzeci numer Kwartalnika Towarzystwa Naukowego Australii, Nowej Zelandii i Oceanii, z jeszcze większą ilością ciekawych i różnorodnych tekstów. Szczególnie polecamy tekst francuskiego historyka, prof. Renaud Meltza, wykładowcy Uniwersytetu Polinezji Fracuskiej. Niniejszym podajemy spis treści całego numeru:



Numer 3 – Antypody i kolonializm

VARIA
DOKUMENTY

The Jerilderie Letter of Ned Kelly. Wstęp: Joanna Rzońca.

Kolejny, 4 numer (1/2011) kwartalnika, poświęcony Antypodom stającym naprzeciw wyzwaniom XXI wieku (Antipodes in the face of the 21st century’s challenges), wyznacza ostateczny termin zgłaszania artykułów na 10 maja 2011 r. Wytyczne dla autorów dostępne są tutaj. Zapraszamy do współpracy!

Peter Weir w Krakowie


Międzynarodowy Festiwal Filmowy “Off Plus Camera” w 2011 r. rozpoczyna się mocnym australijskim akcentem – pokazem najnowszego filmu Petera Weira, Niepokonani (The Way Back), z osobistym udziałem reżysera. 

Urodzony w 1944 r. twórca jest ikoną kina australijskiego. Stworzył tak ważne dla australijskiego poczucia tożsamości obrazy jak “Piknik pod wiszącą skałą” (1975) i “Gallipoli (1981), kto zaś nie kojarzy go jako Australijczyka, z pewnością pamięta “Stowarzyszenie umarłych poetów” (1989) czy “Truman Show” (1998).
Polskim akcentem twórczości Weira była dotąd jego fascynacja dorobkiem polskich reżyserów, Wajdy i Kieślowskiego. W “Niepokonanych”  (tytule, jak zwykle, wiernie przetłumaczonym na język polski) za kanwę posłużyła książka Stanisława Rawicza pod tytułem “Długi marsz”. Historia opowiada o polskim żołnierzu, który po ucieczce z sowieckiego gułagu w 1940 r. przemierzył pół Azji, docierając do Indii. Podobny wyczyn powtórzyli w 2010 r. polscy podróżnicy.

Dokładnego planu jeszcze nie ma, wiadomo jednak, że słynny reżyser odciśnie swoją dłoń w Krakowskiej Alei Filmowej oraz spotka się ze studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego

Polityczne trzęsienie ziemi na Polinezji Francuskiej

Życie polityczne na Polinezji Francuskiej toczy się osobliwym i wartkim strumieniem. Prezydent tej francuskiej zbiorowości zamorskiej, Gaston Tong Sang, właśnie zdymisjonował wiceprezydenta, Edouarda Fritcha, i pięciu ministrów. Jest to efektem wielotygodniowego konfliktu,  dotyczącego wydatków państwa, pomiędzy rządzącą koalicją prezydenta, a Zgromadzeniem Polinezji Francuskiej. W lutym zgromadzenie przyjęło plan budżetu Tahiti na rok 2011 wraz z poprawkami wniesionymi przez opozycję, kierowaną przez Oscara Temaru, polityka znanego z optowania za niepodległością wysp. Zmian tych nie akceptował prezydent. Konflikt trwa, a urzędujący trzecią kadencję prezydent sukcesywnie traci poparcie. Od 2000 r. Polinezja Francuska jest areną wielkich politycznych batalii, w których główne role grają Oscar Temaru, Gaston Tong Sang i Gaston Flosse. Pomimo, że kadencja prezydenta teoretycznie powinna trwać 5 lat, od 2004 r. do 2011 r. obsada tego stanowiska zmieniała się 10 razy! 

Ciekawe artykuły na temat życia politycznego Polinezji Francuskiej:

http://www.dfat.gov.au/geo/french_polynesia/polynesia_brief.html
https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/fp.html

poniedziałek, 7 marca 2011

Trzęsienie ziemi w Nowej Zelandii, luty 2011 r.

Zakończono poszukiwania ofiar trzesienia ziemi w Christchurch w Nowej Zelandii, które miało miejsce  22 lutego 2011 r. i siłę 6,3 stopni w skali Richtera. Zidentyfikowano dotąd 165 ciał, ale lista ta przekroczy z pewnością 200. Praktycznie nie ma już szans na odnalezienie żywych. Skala zniszczeń wynikła nie tylko z położenia epicentrum w odległości 5 cm od centrum miasta, ale także z naruszenia wielu konsturkcji przez poprzednie duże trzęsienie, do którego doszło we wrześniu 2010 r. (7,1 stopni w skali Richtera). Zniszczeniu uległo ścisłe centrum miasta, z zabytkowymi katedrą i Art Center.Straty wstępnie oceniono na 8 miliardów dolarów amerykańskich, odbudowa samej zniszczonej katedry to koszt kilkudziesięciu milionów dolarów. Wiele miejsc pracy przestało istnieć. Ocenia się, że 20 tysięcy osób, które w wyniku trzęsienia straciły dobytek lub dotychczasowe miejsca pracy, wyemigruje do największego miasta kraju, Auckland. Wśród ofiar śmiertelnych nie ma Polaków, jednak doświadczyli oni również szoku i strat materialnych.


środa, 23 lutego 2011

Klub Podróżnika Trzy Żywioły

Piotr Trybalski

Klub Podróżnika Trzy  Żywioły im. E. Shackletona 24 lutego o godz. 19.00 inauguruje działalność w Krakowie. Spotkania, które będą odbywać się w Magazynie Kultury (ul. Józefa 17, pub Kolanko nr 6), planowane są na każdy ostatni czwartek miesiąca. Będą to wieczory z podróżnikami i odkrywcami najwyższego formatu, którzy za pomocą slajdów i filmów zabiorą nas do odległego i nieznanego świata.

Pierwszym gościem Klubu będzie prof. Zdzisław Jan Ryn, wybitny znawca Wyspy Wielkanocnej i Ameryki Południowej. Posłuchamy opowieści z kilku wypraw na Wyspę Wielkanocną i zobaczymy film National Geographic Podziemny świat Rapa Nui

Klub Podróżnika Shackleton powstał 10 lat temu w Bielsku-Białej. Od trzech działa w Zakopanem, od roku pod szyldem Klub Podróżnika 3 Żywioły im. E. Shackletona. Wszystkie dotychczasowe działania Klubu były nierozerwalnie związane z Festiwalem Podróżników 3 Żywioły, którego 8-ma krakowska edycja odbędzie się w dniach 11-13.03 (pt-nd) w Nowohuckim Centrum Kultury. Więcej: www.3zywioly.pl.

Magazyn Kultury, Kolanko nr 6, ul. Józefa 17, Kraków (Kazimierz)

Czwartek, 24.02, godz. 19.00, wstęp wolny, www.3zywioly.pl, www.magazynkultury.pl

8. Edycja Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły 2011 w tym roku odbędzie się w dniach 11-13 marca, szczegółowy program znajduje się tutaj. ANZORA poleca: 12 marca 2011 r., 18.15 - 19.15 - Australia, gdzie kwiaty rodzą się z ognia – Beata i Marek Tomalik.

wtorek, 22 lutego 2011

Jak kinematografia przełamuje australijskie lęki - Lucky Miles, reż. Michael Rowland


Martyna Olszowska



To pełnometrażowy debiut australijskiego twórcy, pierwszy australijski film fabularny poruszający kwestię nielegalnych uchodźców tzw. boat people (ludzie ci przybywają do Australii na małych łodziach, przemycani najczęściej przez Indonezję). Wcześniej powstały dokumenty, jak Toma Zubrzyckiego Molly and Mobarak (2003) czy Clary Law Letters to Ali (2004). Krytycy podkreślali, ze do czasu Lucky Miles w kinie i przestrzeni publicznej dominował dyskurs „anty-asylum seekers”, negatywnie odnoszący się do nielegalnej emigracji. Nie było jednak filmu, który w bezpośredni sposób dotykałby tego problemu. Rowland nie tylko poruszył niewygodną do tej pory kwestię, ale zrobił to w ramach komedii, która osłabia wspomniany powszechny dyskurs, dehumanizujący i kryminalizujący imigrantów.

Lucky Miles to właściwie komedia o różnicach kulturowych, nie tylko między emigrantami a Australijczykami, ale w grupie samych uchodźców; o zderzeniu wyobrażeń imigrantów o „wolnym demokratycznym kraju” z rzeczywistością. Zderzeniu, w którym sporą rolę odgrywa ogromna przestrzeń australijskiego krajobrazu. To pierwszy australijski film, który pozwala Innym wejść do „heartlandu”, serca kontynentu, outbacku, sfery sacrum i mitotwórczej przestrzeni, w której mało który Australijczyk tak naprawdę był. Rowland zderza ze sobą australijskie lęki – interior (który fascynuje i przeraża) oraz Innego (lęk przed napływem dużej ilości emigrantów). W latach 70. Geoffrey Blainey spopularyzował określenie „tyranny of distance”, tyranii odległości, przestrzeni, które określało zarówno sytuację polityczno-gospodarczą Australii na świecie, ale i jej sytuację wewnętrzną. Poczucie izolacji, ogromne odległości – to działa na wyobraźnię, ale jednocześnie zmusza do integracji w ramach małych społeczności.

W 2007 roku na festiwalu filmowym w Sydney zaprezentowano 17 dokumentów i fabularnych filmów australijskich skupionych wokół diaspor i emigracji. Lucky Miles dostało nagrodę publiczności. Taka liczba tytułów skupionych wokół konkretnej problematyki jest symptomatyczna. Tak zwane kino diaspor i o diasporach rozkwitło w latach 90. w Australii – komedie i dramaty – większość dotykająca kwestii młodego pokolenia, dzieci emigrantów urodzonych i wychowanych w nowym kraju, które muszą poszukać swojej własnej tożsamości gdzieś pomiędzy tradycją rodziców a kulturą Australii.

Coraz częściej mówi się o światowym kryzysie związanym z poczuciem przynależności i odpowiedzią na pytanie: kto? kiedy? gdzie? co? Coraz więcej ludzi ma poczucie, że nigdzie nie przynależy i coraz więcej ludzi pragnie gdzieś przynależeć. Wielokulturowa Australia nie jest w tym miejscu wyjątkiem. W latach 70. próbowano na nowo odbudować poczucie tożsamości, tzw. australijskości, jednak w latach 90. mówi się o ponownym jej kryzysie. Współczesne kino Antypodów uczestniczy zatem w dyskusji na temat kształtu dzisiejszej wielokulturowości. Problem emigracji z Azji (Chin, Korei, Wietnamu, Indii) rodził w ostatnich dwóch dekadach napięcia na tle rasistowskim. Jednocześnie kształtował się gospodarczy region australazjatycki. Wiele działo się w polityce australijskiej na przełomie wieków: nagła, niezwykła popularność małej partii One Nation Pauline Hanson (właścicielki sklepu fish&chips w Queenslandzie), która w jednej ze swoich przemów stwierdziła, ze jako gospodyni domowa ma prawo decydować, kogo przyjmuje w jego progi, podobnie jest więc i w jej kraju. To także ponad dziesięcioletnie rządy konserwatywnej Partii Liberalnej Johna Howarda (1996-2007), niejednokrotnie uderzającego w populistyczne tony. To on 31 października 2003 roku, tuż przed kolejnymi wyborami, stwierdził: „My decydujemy, kto przyjeżdża do tego kraju i pod jakimi warunkami”. Dwa lata wcześniej w 2001 roku rząd skompromitował się na arenie międzynarodowej, odmawiając przyjęcia uchodźców uratowanych na Oceanie w pobliżu granic Australii przez norweski statek Tampa. Konsekwencja Howarda znalazła jednak poparcie w małych miastach i społecznościach, od zawsze nastawionych izolacjonistycznie. Gdy Howard został premierem w 1996 roku, Australia musiała zmierzyć się z największą ilością „boat people” w historii - 8,3 tys. w ciągu trzech lat (jeszcze przed Tampą). W skali światowej to niewiele, ale sporo dla Australii. Sprawa Tampa okazała się zderzeniem dwóch pozycji: prawa liberalnego, demokratycznego ustroju do ochrony granic i do decydowania o tym, kto staje się częścią społeczności oraz podstawowych praw człowieka, które nakazują witać poszukujących azylu. Było to zderzenie nie tyle dobra i zła, ile państwa i światowego porządku. Sprawa statku Tampa sporo kosztowała Howarda, ujawniła też wewnętrzne społeczne napięcia, często skrywane pod maską poprawności politycznej. Zainicjowała społeczne debaty, w których uczestniczyło kino.

Australia, gdzie na ponad 7 mln km2 mieszka 22 mln ludzi (z czego niemal 90 proc. w dużych miastach umiejscowionych na wybrzeżu), musi dziś po raz kolejny w swojej historii odpowiedzieć na pytanie: jak ma wyglądać ten współczesny obywatel, często urodzony poza granicami kraju lub pochodzący z drugiej generacji emigrantów? Współczesna australijska wielokulturowość jest inna – dzieci idą do szkoły, chcą wyrwać się ze środowiska rodziców, z własnej woli zerwać z tradycją rodziny.

Lucky Miles to nietypowe kino drogi – puste krajobrazy zachodniej Australii, które bohaterowie,  nielegalni emigranci, przemierzają pieszo. Komedia Rowlanda zaprzyjaźnia widza z uchodźcami, buduje ich przeszłość, nadaje twarze, przełamując dotychczasowy dyskurs w polityce australijskiej. To jeden z przykładów na to, jak współczesne kino australijskie wchodzi w dialog z rzeczywistością społeczno-polityczną, jak buduje współczesny wizerunek Australii. W końcu, podobnie jak w latach 70., kształtuje poczucie narodowej tożsamości, stawiając pytanie, kto jest dziś przeciętnym Australijczykiem? Może właśnie tacy trzej emigranci na pustyni...

LUCKY MILES (2007)
reż. Michael James Rowland